Komentarze: 0
No i tak głupio było siedziec w domu w sobotę. Sikora był na 18stce to się zgadałem tylko z Oskarem, wbił gdzieś o 17.30 do mnie. Ja tylko dycha. On też. No to pomyśleliśmy - duża połówka xd. Mama dorzuciła kolejną dychę to myślimy sztuka ot co. Pojechaliśmy na dąbrowę po jazz a potem tramwajem kilka przystanków dalej po fify. Plan - jedziemy do mnie na kwadrat. Zajaraliśmy, Oskar zajebany pierdolnął elaborat o tym, że sam proces palenia jest dla niego bolesny i jest tylko celem do haju. Konsternacja. Oboje beka. Wsiadamy do tramwaju, jaramy jaramy jedziemy jedziemy, przejechaliśmy przystanek. Lol. No to wysiadamy i postanowiłem ze zapieprzamy na przystanki 3ki od razu, ale zatruty dymem nie skumałem, że to jakiś kilometr. No to dajemy z buta, odpaliliśmy se ostrego na mp3 i też były jakieś dobre opcje. W międzyczasie wyszła krzywa opcja, kto ma jaranie, ja mówie, że on, bo mu wkładałem do kieszeni, a on, że nie on. Ale on i dobra xD. Dobra uderzyliśmy na tą 3ke, pojechaliśmy do mnie na osiedle i poszliśmy na górkę koło kościoła. Wbiliśmy pod most, a raczej do środka. Tam zajaraliśmy, jaramy, a ten nagle mówi, że mu jaranie wypadło z lufy do błota na dole. Zbytnio się nie przejeliśmy bo to już końcówka była. Wkręciła się głupia opcja i wołaliśmy 'hop hop' do jarania na dole. Nagle ja zacząłem coś widziec na dole ruszającego się, przestraszyłem się, ten mi zaczął wkręcac, że to żółwie ninja i spierdoliliśmy. Poszliśmy do TESCO na mega zwale, nie mieliśmy nawet 71groszy na bagietke. Poszliśmy na książki, ja wziąłem 'Powstanie 44' Daviesa - Oskar zresztą też. Usiedliśmy na kanapach i czytaliśmy ponad godzinę zajebani jak szpaki. Niesamowita opcja, strasznie się obaj wkręciliśmy w tą książke i tylko czekam Maciek, aż mi ją pożyczysz :D Wyszliśmy z TESCO, poszliśmy z powrotem na górkę. Zajaraliśmy na mostku z zajebistym widokiem na bloki. Nie pamiętam już za bardzo jak wróciłem do domu. Mam jeszcze z 3lufy. Buja!