Komentarze: 1
Wielki comeback opowieści wielkiej treści co szeleści w naszych głowach popopopopo. Wczoraj. Pierwsza sobota roku szkolnego. Pierwszą sobotę należy uczcic. Powrót do oldschoolu, jedziemy jedziemy jedziemy po połówę na pietrynę. Brama. Weed. Odbijamy. Pierwsza tuba poszła gdzieś w bramie tralala itp. Plan - jedziemy na dworzec. Idziemy pietryną. Nagle. Poczuliśmy zew przygody. Wbiliśmy w brame, gdzie pracuje moja stara, a tam koncert jakiś jazzowy XD. Dobre basy szły, dobra perkusja, my mocno wczuci, ale nagle wbił się typ z trąbką i spierdolił system. Poszliśmy sobie dalej, potem poszła mocna akcja na skrzyżowaniu, gdzie nie wiedzieliśmy w którą stronę odbic i miotaliśmy się gdzieś 2minuty w różne strony na środku ulicy 'ku uciesze gawiedzi'. Dobra idziemy w dobrą stronę, tururur, w stronę dworca! Nagle. Poczuliśmy zew przygody. Znowu. Koncert prawosławnego chóru w cerkwii niedaleko. W chuj ludzi, my niezbyt pasujący do tego tłumu, ale chuj - wbijamy. Wbiliśmy po długich, krętych schodach na górę na balkon, muzyka fajna, próbowałem się wczuc w klimat kościoła, ale nie wyszło zbytnio. Poszliśmy. Wieczór stał ogólnie pod hasłem intelektualnym : ) Dobra - jesteśmy na dworcu, wbijamy do pociągu, siedzimy, siedzimy, w końcu jaramy, przegapiliśmy pociąg miedzymiejski żeby se pojeździc i chuj. Zamuła tym razem była. Poszliśmy kupic kanapki z jajkiem. iiii eeee... Gdzieś chcieliśmy iśc, ale nie pamiętam gdzie, wiem, że trafiliśmy na kładkę/most nad Piłsudskiego, gdzie sobie też zapaliliśmy. "PODAJ TELEWIZOR" aaaaaaaaaaa XD. Wyja. chodziło o zapalarę. Ogólnie nazwaliśmy zapalarę Bobem Zapalarką i jakieś tam chujowe piosenki o nim nawet szły. Już z deka zamuleni pojechaliśmy do domu zamulającymi zamulaczami tramwajami, i tralaal chuj rozeszliśmy się.
DAJ TELEWIZOR BOB ZAPALARA